Trasy rowerowe w Polsce – to musisz wiedzieć przed wyruszeniem. Velo Czorsztyn – ciekawe miejsce na rodzinną wycieczkę. Szlak Orlich Gniazd – województwo śląskie i małopolskie. Szlak wokół Tatr – najlepszy szlak rowerowy górski. Wiślana Trasa Rowerowa – szlak rowerowy wzdłuż najdłuższej rzeki. Green Velo – rowerem po
To właśnie gdy jeździsz rowerem na Wyspach Alandzkich , w Finlandii odkrywa przed Tobą swoje uroki. Żeby pomóc Ci w planowaniu, sprawdziliśmy wszystkie nasze kolekcje kolarskie na Wyspach Alandzkich i wybraliśmy 20 najlepszych tras. Kliknij je, aby sprawdzić profil wysokościowy oraz analizę nawierzchni i zobaczyć wskazówki oraz zdjęcia dodane przez innych użytkowników komoot.
Stało się tak, że wakacje spędziliśmy ma wyspie Uznam. W artykule: Wyspa Uznam: największe atrakcje w Świnoujściu; Atrakcje na niemieckiej wyspie Uznam; Atrakcje na Wyspie Wolin; Zobacz też: Gdańsk: atrakcje na długi weekend. Jak zwiedzaliśmy Trójmiasto w 4 dni. Wyspa Uznam Kiedy mówimy o powstaniu wyspy wychodzi nam lądolód.
Na co czekasz? Przewiń w dół i znajdź swoją idealną trasę rowerową wokół Ojcowskiego Parku Narodowego! Trasa Wzdłuż Prądnika rowerem–Beatiful rocks along the road (początek: Ojców) Trudna. 02:58. 45.0 km. Trasa Beatiful rocks along the road–Wzdłuż Prądnika rowerem (początek: Wymysłów) Średnio zaawansowany. 01:52.
Marzy Ci się na Samos i szukasz najlepszych szlaków pieszych of Morze Egejskie? Sprawdziliśmy wszystkie nasze trasy w tym regionie i zebraliśmy 20 najlepszych w tym przewodniku. Przy wyborze odpowiedniego szlaku pieszego na Samos pomogą Ci opinie innych użytkowników oraz dodane przez nich wskazówki i zdjęcia.
Vay Tiền Nhanh Ggads. Rowery w Świnoujściu mają wzięcie! Chyba tylko w Amsterdamie widziałam więcej ludzi na ścieżkach rowerów w ŚwinoujściuRzuca się w oczy, że zdecydowana większość rowerzystów w Świnoujściu używa rowerów z wypożyczalni. W tym również ja. W moim przypadku rzadko się to zdarza, bowiem zwykle „ciągnę” mój rower gdzie się tylko da, ale podróż do Świnoujścia była niejako w drodze powrotnej z Hannoveru via Lubeka i rowerów nie było w jednak do wypożyczalni. I cen. Bo te potrafią być bardzo że najdroższe są rowery są w wypożyczalni automatycznej – zapłacić musimy nie tylko za rower, ale jeszcze jednorazową z wypożyczalni przy ulicy Słowackiego 20 (obok poczty) 602 230 688. Miejski rower z 7 przerzutkami, nowy, czysty w idealnym stanie. Za cały dzień zapłaciłam 25 zł, w cenie dostałam koszyk, zamknięcie do roweru, bike w kilku miejscach na terenie Świnoujścia 500 412 ul. Komandorska 1B 609 144 Wczasowy „Arka” ul. Siemiradzkiego 91 321 54 rowery czekają na nas w Ahlbeck… a my na promenadzie…właśnie tej Łatwa trasa transgraniczną promenadą – dla każdegoNajbardziej popularna trasa wiedzie kilka lat temu wybudowaną ścieżką pieszo – rowerową w kierunku niemieckiej granicy i dalej przez „cesarskie uzdrowiska” z eklektyczną zabudową : Ahlbeck, Heringsdorf i ścieżka prowadzi wzdłuż morza, po płaskim terenie. Trasa jest bardzo łatwa. Po drodze mijamy granicę z charakterystycznym oznaczeniem – niemal obowiązkowym punktem widokowym i fotograficznym dla każdego przejeżdżającego lub przechodzącego mankamentem tej trasy jest – paradoksalnie – jej łatwość. Jest wręcz oblegana. Prawdziwe tłumy rowerzystów podążają w obydwu ze Świnoujścia do Bansin o długości około 11 km, przebiega przez ładne miasteczka. Ciekawa architektura starych willi, liczne knajpki, molo w każdej z mijanej miejscowości – to pokusy, które znacznie opóźniają granicyPłać nawet za sekundę pobytu w niemieckim uzdrowiskuUwaga! Na terenie dawnych miast cesarskich istnieje obowiązek uiszczenia jednodniowej opłaty klimatycznej. Automaty do płacenia usytuowane są co kilkaset metrów, płacić można gotówką lub kartą. Opłata wynosi 2,5 euro za osobę dorosłą w terminie od 1 maja do 30 września, poza tym terminem płaci się połowę od tego, czy turysta przebywa na plaży ( wystarczy przejść plażą granicę, aby wejść w niemiecki obowiązek podatkowy), czy w miasteczku zobowiązany jest do uiszczenia opłaty. Zapłacić można we wspomnianym wyżej automacie lub u kontrolerów. Koniecznie należy zachować dowód wpłaty, bowiem jest ona ważna we wszystkich trzech miasteczkach. A kontrolują często!Oznaczone automaty do opłaty klimatycznej Trasa wzdłuż morza do uroczych, niemieckich miasteczekDoskonałym przedłużeniem wspomnianej wyżej trasy jest jej kontynuacja dobrze oznaczoną ścieżką rowerową do kolejnych miasteczek położonych nad za Basin zaczyna się nieco pod górkę. I to nie w przenośni. Trasa prowadzi przez wydmy, więc praktycznie jedzie się „góra – dół” na przemian. Urokliwie, ale zdecydowanie bardzie męcząco, szczególnie na miejskim przebiega przez majestatyczny, bukowy las szeroką, dobrze przygotowaną drogą, aby na kilka kilometrów przed miasteczkiem przejść w ze Świnoujścia do Ückeritz ( kolejnej za Bansin miejscowości) to około 20 kilometrów. Ückeritz jawi się jako zagubiona, bajeczna wioska z kolorowymi domami przy ładnej plaży. A w niej knajpka ( pewnie nie jedna, ale ta na poniższym zdjęciu przetestowana) z pysznym śledziem!Za Ückeritz można kontynuować trasę aż do Zinnowitz – około 30 km od ciekawostek spotkanych na trasie, szczególnie jedna zapadła mi w pamięć – szpaler kamperów i przyczep samochodowych na ciągnących się kilometrami wąskim pasem wzdłuż wybrzeża kempingach. Spotkana w restauracji Polka wyjaśniła mi, że jest to bardzo popularny sposób spędzania wakacji przez naszych zachodnich sąsiadów. Wielu z nich przeprowadza się tutaj na całe lato. Przyjeżdżają na początku czerwca i opuszczają miejsce pod koniec na płatności! Nowe uzdrowisko, to kolejna opłata w wysokości 2,50 za osobę opłata klimatyczna – kolejny automatPolecam śledzia……oto on – Śledź!Trasy rowerowe po niemieckiej stronieOdległości pomiędzy miejscowościami – foto z …serwetki z restauracji 🙂Na trasiePrzez bukowy lasWypatrzona w leśnej knajpce 🙂UrokliweKilka tras rowerowych wytyczonych w mieście prowadzi rowerzystę do wszystkich, najciekawszych zakątków miasta położonego na 44 są dobrze oznaczone zarówno w terenie, jak na na bezpłatnej mapce dostępnej w informacji turystycznej i hotelach. Niektóre trasy napotykają na swojej drodze prom „Karsibór” lub „Bielik”, więc dodatkowa atrakcja przeprawy promowej gwarantowana!Szlak rowerowy „Świdny las” – niecałe 30 kmSzlak rowerowy R 10 – fragment międzynarodowego szlakuSzlak rowerowy Feiningera – cała trasa to około 50 kmSzlak rowerowy „Dookoła Zalewu Szczecińskiego” – około 20 km w jedną stronęSzlak rowerowy R10, Nadmorski Szlak Hanzeatycki, EuroVelo 10 – międzynarodowy okrężny szlak rowerowy sieci EuroVelo przebiegający dookoła basenu Morza Bałtyckiego o łącznej długości 8539 km. Polski odcinek szlaku o długości 588 km przebiega przez tereny województw: zachodniopomorskiego, pomorskiego i rowerowa w Świnoujściu, zachęca! Rowerem do rezerwatu ptaków – Karsiborska KępaMoja ulubiona – nie tylko rowerowa – część Świnoujścia to wyspa Karsibór. Malownicza, spokojna, klimatyczna i nie przejechać jakieś 15 km od plaży, aby zagłębić się w królestwie ptaków w rezerwacie ptaków „Karsiborska Kępa”.Przeprawa przez Świnę promem „Bielik”, poniemiecki port U-Bootów, zabudowania spokojnej wioski i ścieżki wiodące hen w trzciny i dzikie maliny – takie atrakcje czekają po drodze i na samej wyspie Karsibór wyspą jest od stosunkowo niedawna, bo od prawie 150 lat, kiedy to wybudowano Kanał Piastowski ( będący częścią toru wodnego Świnoujście–Szczecin). W początkowym okresie na Karsibór można było dostać się promem linowym, później łańcuchowym. W latach 60 -ych XX wieku zbudowano most, który kilkanaście lat temu zastąpiono nowym, więc drugiej atrakcji z przeprawą promową niestety nie więcej w połowie wioski, tuż za agroturystyką Ptaszarnia, koniecznie trzeba skręcić w lewo ( kierunkowskazy wskazują drogę), aby zagościć w ptasiej krainie „Karsiborska Kępa”.Celowo napomknęłam o agroturystyce Ptaszarnia, albowiem jest to absolutnie magiczne miejsce na wakacyjny pobyt. Dla gustujących w ciszy, dobrym jedzeniu i klimatycznych wnętrzach. A jednocześnie lubiących morze. Mieszkałam w Ptaszarni ponad tydzień i prawie codziennie bywałam na plaży. Zarówno na wyspie Wolin jak i na Uznam – piętnaście kilometrów rowerem to czysta przyjemność jazdy i fajna dawka ruchu przed lenistwem na jest na wyspie Karsibór. Nie trzeba żadnych ścieżek – wystarczy wsiąść na rower i pojeździć po uliczkach, wjechać w trzcinowiska i jechać hen przed siebie – sam na sam z naturą – aż do końca wyspy. Karsibór to zupełnie inna twarz Świnoujścia. Jak dla mnie – ta Ptaszaranią Kamminke – urocza wioska rybackaMalowniczo położona nad Zatoką Szczecińską wioska Kamminke zachwyca wąskimi drogami, przy których przycupnęły malownicze, wiekowe chaty. Wiele z nich kryte jest grubymi strzechami. Jak przed wiekami!Zwiedzanie Kamminke jest bardzo łatwe – mała osada, zamieszkana przez około 300 mieszkańców, zaprasza do leniwego pospacerowania i zatrzymania się w czasie. Nic dziwnego, że wielu niemieckich artystów spragnionych klimatycznego, spokojnego terenu znalazło tutaj swoje miejsce na wioska – bo nadal wielu z jej mieszkańców para się łowieniem ryb – ugości nas pyszną rybką w knajpce nad zalewem. Zupa rybna – znakomita!Sielskość wioski przełamuje historia najwyższego wzniesienia (71 na wyspie Uznam – dawien dawna ulubione miejsce okolicznych mieszkańców, w 1834 roku decyzją władz ówczesnego Swinemünde ( niemiecka nazwa Świnoujścia), na zboczu wzgórza zbudowano pawilon, w którym chętnie spędzali czas przybywający tutaj coraz liczniej goście wypoczywający bliżej morza. Delektowali się nie tylko kawą i ciastkami, ale także urzekającymi widokami na Świnoujście i miejsca trwała do 1943 roku, bowiem nawet w czasie wojny delektowano się kawą – lub kawo podobnym napojem – na Golm. Pod koniec 1943 roku restauracja została zamknięta, a Golm stał się cmentarzem dla pilotów, marynarzy marynarki wojennej i zmarłych żołnierzy ze szpitala w 12 marca 1945 Golm staje się jednym z największych miejsc pochówku wojennego w Niemczech. Po amerykańskim nalocie bombowym zginęło około 20 000 osób, które na zawsze spoczęły na drugiej wojnie światowej, w trakcie wytyczania nowych granic, wioska Kamminke została oddzielona od Świnoujścia i tym samym znalazła się na terenie z trasy Tyle rowerem. Jeśli chcesz zobaczyć Świnoujście bardziej turystyczne, zerknij do artykułu Miasto betonowych wydm. Czy Świnoujście traci swój urok?🏨 🛌 Szukasz noclegu w Świnoujściu? Cieszę się, że zawitałaś/zawitałeś na mój moje artykuły są dla Ciebie interesujące, a zawarte w nich porady przydatne miło mi będzie jeśli, planując rezerwację noclegu nad morzem, skorzystasz z linku polecającego lub z wyszukiwarki Ciebie cena nie ulegnie zmianie, a ze mną podzieli się swoją prowizją, co będzie dla mnie bardzo pomocne w utrzymaniu w komentarzu pod artykułem, jeśli masz jakieś pytania dotyczące wyjazdu – chętnie serdecznie 🙂 Dana/jaWagabunda Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach!Wypełnij formularz, zapisz się na listę, a otrzymasz regularnie informacje o nowych przepisach i relacjach z podróży!
To była moja druga podróż rowerowa. Tym razem postanowiłem wybrać się na wyspę Wolin oraz sąsiednią do niej wyspę Uznam. Nad celem wyprawy długo się nie zastanawiałem, ponieważ od dłuższego czasu wyspa Wolin chodziła mi po głowie. Ustaliłem więc trasę w oparciu o miejsca które chcę zobaczyć, doprecyzowałem szczegóły, wziąłem wolne i ruszyłem w drogę. A oto relacja z tej przygody. Mam nadzieję, że się Wam spodoba 😉 Tu zjadłem obiad przed wjazdem na wyspie Wolin, gdzieś na plaży koło Dziwnówka. Ścieżka rowerowa wzdłuż zachodniej części wyspy Wolin Po dojechaniu na wyspę Wolin (od strony Międzywodzia) od razu skierowałem się na ścieżkę rowerową, która prowadzi przez zachodnią część wyspy, aż do wsi Unin. To był strzał w dziesiątkę. Zieleń, błękit i złoto – takie barwy przybrała natura o tej porze roku, co w połączeniu z klimatycznymi chmurami i samą przyrodą wyspy Wolin skutkowało przepięknymi krajobrazami. W takich miejscach tempo jazdy spada, a rośnie zadowolenie z samej jazdy i możliwości podziwiania tak ładnych widoków. Nocleg i przeprawa przez Woliński Park Narodowy na wschodnią część wyspy Ścieżka rowerowa się skończyła, więc jechałem dalej już zwykła drogą, prawie aż pod sam Wolin. Powoli zbliżał się wieczór, więc postanowiłem skręcić w kierunku wsi położonych w centrum wyspy, aby poszukać dogodnego miejsca na nocleg. Minąłem wieś Mokrzyca Mała, a następnie wieś Mokrzyca Wielka, zjechałem z drogi asfaltowej i wjechałem na ściekę gruntową, która prowadziła przez łąki oraz pola zasiane zbożami. Wkrótce znalazłem idealne miejsce na rozbicie namiotu. A mianowicie znalazłem trochę wolnej przestrzeni między lasem, a mocno zarośniętą łąką, która w naturalny sposób zasłaniała to miejsce. Jako, że miałem jeszcze nieco wolnego czasu do wieczora (nocleg znalazłem szybciej niż myślałem) to postanowiłem pojeździć po bliskiej okolicy i porobić trochę zdjęć. Tu również przyroda i krajobrazy były fenomenalne. Spałem między lasem, a łąką po prawej stronie. Było cicho i spokojnie. Następnego dnia, zgodnie z moim planem, postanowiłem udać się na zachodnią część wyspy. Zdecydowałem się pojechać ścieżkę gruntową, której początek znajduje się w miejscowości Dargobądz. Jak się później okazało, był to szlak świętego Jakuba. Połowa trasy prowadziła mnie przez teren otwarty między lasami (jak na zdjęciu niżej). Potem skręciłem w gęsty las Wolińskiego Parku Narodowego, tak aby dojechać prosto do miejscowości Lubin, w której znajduje się punkt widokowy Grodzisko w Lubinie. Trasa, która prowadziła przez las była piękna, choć przez wielkie i potężne drzewa poczułem się troszkę mały, jakbym się skurczył 🙂 Przeprawa przez las. Szlak świętego Jakuba. Niezwykły punkt widokowy Grodzisko w Lubinie Magiczne miejsce. Największe pozytywne zaskoczenie podczas mojego krótkiego wypadu na wyspę Wolin. Spodziewałem się zwykłego punktu widokowego dla turystów, czyli miejsca w którym można usiąść, odpocząć, zrobić zdjęcie i ruszyć dalej. A co tymczasem zastałem? Bardzo zadbane miejsce, w którym widoki naprawdę są „wow”. Miejsce w którym chce się być jak najdłużej. Miejsce, które wygląda jakby było zupełnie oderwane od naszych polskich krajobrazów. Czułem się jakbym nagle przeniósł się do jakiegoś egzotycznego miejsca. Sami spójrzcie na zdjęcie poniżej i oceńcie 🙂 Z ważnych informacji dodam, że wejście na punkt widokowy kosztuje 4 zł, znajduje się tam bar, lodziarnia i leżaki, na których można trochę odpocząć przed dalszą podróżną. Jak dla mnie „must see” jeśli jesteście w okolicy 😉 Piaskowa góra i jezioro Turkusowe Za następny punkt na mojej mapie obrałem piaskową górę oddaloną zaledwie o km od punktu widokowego Delta Świny. Jest to naturalny punkt widokowy na wschodnią część wyspy Wolin i Jezioro Turkusowe. Tam znów poczułem się, jakbym był w jakimś egzotycznym miejscu, a to wszystko za sprawą pięknego zielonkawo-niebieskiego koloru wody w Jeziorze Turkusowym. Fenomenalny krajobraz. Po dłuższym odpoczynku ruszyłem w dół góry, pod samo jezioro, a następnie ruszyłem dalej. Trasa rowerowa Velo 10 między Międzyzdrojami, a Świnoujściem Z Wapnicy, w której leży jezioro Turkusowe, udałem się do Międzyzdrojów. Niestety czas mnie ponaglał, więc szybko zwiedziłem centrum, porobiłem trochę zdjęć i skierowałem się na ścieżkę rowerową velo 10, która prowadzi do Świnoujścia. Muszę przyznać, że przejechanie tej ścieżki zajęło mi więcej czasu niż się spodziewałem, a to dlatego, że miejscami była aż tak piaszczysta, że zmuszony byłem prowadzić rower. W przyszłości przydałoby się to poprawić. Zwłaszcza, że ścieżka ta jest dość mocno oblegana przez rowerzystów, ponieważ mieści się między dwoma dużymi nadmorskimi miastami. Mimo wszystko nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Trasa, mimo że sprawiała trochę problemów, okazała się bardzo piękna i nie żałuję trudu włożonego w jej pokonanie. Co ciekawe jest to też część szlaku świętego Jakuba. Przejazd przez Świnoujście Po dotarciu do Świnoujścia pojechałem na plaże po zachodniej stronie portu. Mimo, że był środek sezonu to na plaży było pusto, co potwierdzą poniższe zdjęcia. Podejrzewam, że miało to związek z remontem drogi dojazdowej lub tego, że w tym miejscu był zakaz kąpieli. Oczywiście są to tylko moje domysły, może powód był zupełnie inny. W każdym bądź razie urządziłem sobie tutaj około 30 minutowy postój na regenerację i posiłek. Następnie ruszyłem na prom, aby przeprawić się na zachodnią część miasta. Z promu mogą skorzystać bezpłatnie wszyscy, jedynym wyjątkiem są turyści z samochodami, ponieważ Ci muszą skorzystać z drugiego promu położonego za miastem (również bezpłatnie). Po przeprawieniu się na drugą część miasta pojechałem na deptak, mijając po drodze port jachtowy, fort anioła, park i wiele innych atrakcji. Osobiście uważam Świnoujście za jedno z ładniejszych i ciekawszych miast w Polsce. Jest ono bardzo zadbane, a stylem przypomina trochę nadmorskie niemieckie miejscowości, co widać zwłaszcza w zachodniej części miasta. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ Świnoujście leży zaraz przy niemieckiej granicy. Po przejechaniu północnej części miasta skierowałem się na granicę polsko-niemiecką. Transgraniczna promenada Polsko – Niemiecka Tu znów zostałem miło zaskoczony. Transgraniczna promenada okazała się bardzo dobrze zagospodarowanym i symbolicznym miejscem. Są tu stojaki, przy których można zostawić rower i pójść na plażę oraz ławki, na których można odpocząć. Zostawiłem rower i udałem się na koniec drewnianej ścieżki, gdzie czekał na mnie niesamowity widok na morze. Po mojej lewej stronie rozciągała się przecudowna panorama na wyspę Uznam, a z prawej można było zobaczyć w oddali zabudowania Świnoujścia. W dodatku przepiękne chmury na niebie zadbały o niesamowity klimat tego miejsca. Nadszedł już czas, aby przekroczyć granice i zacząć drugą część mojej wyprawy, czyli podróż po wyspie Uznam. Podsumowanie Nie sądziłem, że wyspa Wolin aż tak mnie zachwyci i zaskoczy. A to głównie za sprawą przepięknej przyrody, ciekawego ukształtowania terenu, atrakcyjnych i nietypowych miejsc (punkt widokowy Grodzisko w Lubinie i jezioro Turkusowe). A pamiętać trzeba, że nie odwiedziłem wszystkich interesujących miejsc jak np: fortów (jest tu ich kilka), Kawczej Góry, wszystkich szlaków Wolińskiego Parku Narodowego, Międzyzdrojów (bardziej dokładnie), podziemnego miasta, terenów wokół Kasiborów i wielu innych. Z tej też przyczyny wrócę tu kiedyś, aby dokładniej zwiedzić każdy zakątek wyspy Wolin, bo czuję, że wiele jest jeszcze przede mną do odkrycia. Znacie jeszcze jakieś ciekawe lub nietypowe miejsca, które warto tu zobaczyć? Jeśli tak to dajcie znać w komentarzu!
Trasa rozpoczyna się i kończy przy stacji UBB. Obejmuje niemiecką część wyspy Uznam wzdłuż jeziora Wolgastsee i Gothensee, przez miejscowości Ulrichshorst, Reetzow, Benz oraz dawne uzdrowiska cesarskie Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Dobrze, aby rowery na tej trasie były przystosowane do jazdy poza utwardzonymi trasami rowerowymi, ponieważ część trasy prowadzi polnymi drogami. UWAGA: Obowiązkowo należy posiadać przy sobie dowód osobisty lub paszport (dotyczy również Read more [...] Trasa jest lekką modyfikacją trasy rowerowej „Świdny las”, i pozwala zobaczyć bardziej "wiejską" część Świnoujścia. Jeśli jesteśmy w Świnoujściu pierwszy raz, to na pewno spodoba nam się możliwość zobaczenia i skorzystania z obu przepraw promowych. Trasę można dodatkowo rozszerzyć o szlak dookoła wyspy Karsibór. Dodatkowo, w końcowej części mamy możliwość zobaczenia bardziej przemysłowej części Świnoujścia, stocznie oraz terminal promowy. START [0 Read more [...] Trasa przebiega wokół Świnoujścia, rozpoczynając i kończąc się w jego północno-zachodniej części (stacja UBB). Obejmuje zachodnią dzielnicę Wydrzany z mostami granicznymi na kanale torfowym (Garz i Kamminke), śródmieście, wybrzeże Władysława IV z przystanią promową, port jachtowy, fortyfikacje i dzielnicę nadmorską z promenadą transgraniczną. UWAGA: Obowiązkowo należy posiadać przy sobie dowód osobisty lub paszport (dotyczy również dzieci) START Stacja Read more [...] Odcinek transgranicznego szlaku rowerowego wokół Bałtyku scalający Świnoujście z nadmorskimi kurortami wyspy Wolin ( Międzyzdrojami i Dziwnowem). Przebiega możliwie najbliżej morskiego brzegu, zarazem sprytnie unikając niebezpieczne, ruchliwe drogi. Jego leśne odcinki za miastem, mając na uwadze na dość trudną nawierzchnię, wymagają pewnej zaprawy fizycznej. START Miejsce na styku transgranicznej, polsko-niemieckiej promenady (granica państwa). NA SZLAKU Dzielnica Nadmorska Read more [...]
Po przejechaniu i zwiedzeniu wyspy Wolin nadszedł czas na wyspę Uznam. Wyspa ta zlokalizowana jest na pograniczu Polski i Niemiec, zamykając Zalew Szczeciński od północy. Znajduję się tu Park Krajobrazowy Wyspy Uznam (niem. Naturpark Insel Usedom), który złożony jest z kilkunastu rezerwatów przyrody umiejscowionych w różnych częściach wyspy. Podczas mojego pobytu na wyspie zwiedziłem kilka bardziej znanych miasteczek tego regionu jak Ahlbeck, Heringsdorf, Bansin oraz Zinnowitz, o których więcej napiszę w dalszej części tego wpisu. Na teren niemieckiej części wyspy Uznam dostałem się poprzez pieszo-rowerową promenadę transgraniczną niedaleko Świnoujścia. A jak tu jest? Czy to dobre miejsce na wypad rowerowy? Na to oraz inne pytania postaram się udzielić odpowiedzi w dalszej części wpisu 🙂 Zapraszam! Centralna część wyspy Uznam Postanowiłem, że najpierw zwiedzę centralną część wyspy, a następnie jej nadmorski brzeg. Zaraz po przekroczeniu granicy zjechałem z głównej ścieżki rowerowej i wjechałem w gęsty las, który później okazał się częścią Parku Krajobrazowego Wyspy Uznam. Po wyjechaniu z lasu jechałem dalej drogą, która była praktycznie wolna od samochodów, więc przy akompaniamencie dźwięków natury mogłem podziwiać łagodną, ale klimatyczną przyrodę wyspy. Na tle złoto – zielonych łąk zobaczyłem wzgórze, na które postanowiłem się udać, bo jak wiadomo, ze szczytów są najlepsze widoki 😉 Przejechałem przez miejscowość Reetzow, a następnie powoli wprowadziłem rower na wzgórze, ponieważ ścieżka była zbyt stroma i piaszczysta, aby po niej jechać. Na szczęście na szczycie czekała na mnie miła niespodzianka, która wynagrodziła mi ten trud. Otóż okazało się, że mieści się tu punkt widokowy w postaci drewnianej platformy, z której widać wschodnią cześć wyspy, czyli terenów które chwilę wcześniej przemierzyłem na moim rowerze 🙂 Po małym odpoczynku, nacieszeniu oczu piękną panoramą i zrobieniu poniższych zdjęć ruszyłem dalej. Następnie pojeździłem trochę po małych niemieckich wsiach, podziwiając przy tym sielankową przyrodę tych terenów. Powoli zaczął zbliżać się wieczór, więc postanowiłem poszukać odpowiedniego miejsca na nocleg. Idealne do tego, okazały się być spore tereny wolne od zabudowań, za miejscowością Balm, na których mieściły się głównie pastwiska i pola zasiane zbożami. Co ciekawe znajduje się tu również zajazd z parkingiem, stołami i ławeczkami nad samą wodą – kolejna miła niespodzianka dla podróżników. Namiot rozbiłem km dalej za drzewami, aby nie było mnie widać od strony dróżki. Moje miejsce noclegowe okazało się niezwykle ciche, dzięki czemu w nocy mogłem cieszyć się spokojnym snem. Zinnowitz – miasteczko jak z bajki Następnego dnia rano spakowałem sakwy, zjadłem śniadanie nad jeziorem i ruszyłem dalej w moją podróż po wyspie Uznam. Wyjechałem z Balm i skierowałem się nad morze. Po dotarciu nad Bałtyk wjechałem na nadmorską ścieżkę rowerową i przejechałem przez kilka ładnych wsi, aż po około 14 km znalazłem się w Zinnowitz. Miasteczko to od razu skradło moje serce i zaczarowało mnie swoim klimatem, za sprawą nietypowej i przepięknej architektury, którą możecie podejrzeć na poniższych zdjęciach. Prawda, że piękna? po prostu bajkowo 🙂 Jeśli tu będziecie, to obowiązkowo musicie przejść się główną promenadą, wzdłuż której mieszczą się niezwykłe wille i pałacyki, wszystkie na swój sposób oryginalne i z zadbanymi, pięknymi ogrodami – naprawdę jest co podziwiać. Klimat tego miejsca potęguje wszechobecna zieleń w postaci drzewek, trawników, żywopłotów, wspomnianych wcześniej ogrodów, kwiatów i dekoracji oraz biel budynków. Jako ciekawostkę dodam, że bardzo zaskoczyło mnie to, że jest tu zupełnie inaczej niż w naszych polskich nadmorskich miejscowościach. A to dlatego, że nie zobaczymy tu milionów brzydkich, nachalnych i kolorowych banerów reklamowych. Oczywiście, tutaj też znajdziemy reklamy, ale nie rzucają się one aż tak mocno w oczy i jest ich nieporównywalnie mniej niż u nas. To sprawia, że przestrzeń publiczna jest bardzo „czysta” i estetyczna. Następną rzecz jaką zauważyłem, a która dotyczy również innych nadmorskich miejscowości na wyspie Uznam, to stosunkowo mała ilość barów i restauracji z fast foodem. Nie ma tu też takich atrakcji jak: ”małpie gaje”, ”tanie książki”, „rzeczy po 5 zł” itd., których nad polskim morzem jest po prostu pełno. Z tego co widziałem to popularne są tu restauracje oferujące dania rybne, lodziarnie oraz kawiarnie. Bardzo mi się to podoba 😉 Gnitz – Rezerwat przyrody koło miejscowości Lütow Następnym przystankiem na mojej mapie był rezerwat przyrody Gnitz. To właśnie tu udałem się zaraz po zwiedzeniu Zinnowitz, a trasa między tymi miejscami liczy sobie około 8 kilometrów i prowadzi przez świetną asfaltową ścieżkę rowerową. Ściezka rowerowa z Zinnowitz do Lütow Wejściem do samego rezerwatu przyrody Gnitz okazała się wąska gruntowa ścieżka prowadząca w zarośla 😉 Gdyby nie tablica informująca, że to właśnie tutaj jest wejście to nigdy bym się tego nie domyślił. Z czasem ścieżka się rozszerzała, zarośla ustępowały, a przede mną ukazał się rezerwat w całej swojej okazałości. Idąc wyznaczoną dróżką dotarłem do samotnego drzewa, pod którym mieściła się ławeczka dla zmęczonych turystów. Natomiast kilkanaście metrów dalej znajdowała się mała plaża z przepięknym widokiem na zatokę Achterwasser. To właśnie tutaj postanowiłem trochę odpocząć i nacieszyć oczy cudownym krajobrazem i towarzyszącą mu tego dnia pogodą. Po odpoczynku ruszyłem dalej szlakiem i wkrótce napotkałem mały problem. Otóż z początku „płaski” teren rezerwatu zaczął ostro piąć się w górę. Miałem wybór: zostawić rower lub iść z nim (a raczej go pchać). Niestety wybrałem drugą opcję, która kosztowała mnie sporo siły, oj sporo 😀 Dalsza część szlaku, już na górze, prowadziła mnie między drzewami, bardzo stromego i dość niezabezpieczonego klifu, więc jeśli tu będziecie to radzę Wam uważać 🙂 Z góry można podziwiać lepszy widok na zatokę niż na dole. Wkrótce dotarłem do końca trasy, więc zawróciłem. Atrakcja sama w sobie bardzo ciekawa i warta odwiedzenia jeśli będziecie niedaleko Zinnowitz. Po zwiedzeniu parku Gnitz wróciłem w okolice miasteczka Balm, gdzie ponownie rozbiłem namiot na dziko w otoczeniu pięknej przyrody 🙂 To był bardzo intensywny dzień, pełen wrażeń i atrakcji, a także niezwykłych krajobrazów. Przez cały dzień słońce świeciło mocno i dało mi trochę w kość, ale dałem radę i co najważniejsze – czułem niesamowitą satysfakcje z przeżytego w ten sposób dnia 🙂 Cesarskie uzdrowiska – Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin W drodze powrotnej do Polski odwiedziłem jeszcze trzy niezwykłe miejscowości, a mianowicie Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. To trzy sąsiadujące ze sobą kurorty, które są znane z tego, że kiedyś były cesarskimi uzdrowiskami, w których wypoczywali władcy tegoż kraju. Miasteczka zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jest tu czysto, zadbanie, a architektura cieszy oczy. Wszystko dopełnia wszechobecna biel budynków. Ogólnie jest tu podobnie jak we wspomnianym wcześniej Zinnowitz, czyli bajkowo 🙂 Bardzo spodobała mi się tutejsza plaża, która o poranku wyglądała magicznie, a drewniane zejścia na nią tylko dodawały jej uroku. Najbardziej znaną atrakcją w Alhbeck jest z pewnością prawie 300 metrowe molo biegnące w głąb Bałtyku. Przed molo można zobaczyć historyczny secesyjny zegar (widoczny na ostatnim zdjęciu). W Heringsdorf również znajduję się molo, którego łączna długość to ponad 500 metrów. Co ciekawe na jego końcu znajduje się duża restauracja „Ponte Rialto”, więc jeśli chcecie coś zjeść i wypić, a przy tym mieć pierwszorzędną panoramę na wyspę Uznam, to trudno o lepsze miejsce. Jeśli będziecie w Świnoujściu to gorąco polecam odwiedzić te kurorty, ponieważ to przysłowiowy rzut beretem (około 4-5 kilometrów ścieżką rowerową). Naprawdę warto! Nie będziecie żałować 🙂 Ścieżki rowerowe na wyspie Uznam Wyspa Uznam to raj dla podróżników i turystów, których ulubionym środkiem lokomocji jest rower. Ścieżki rowerowe zostały tu wybudowane praktycznie przy każdej bardziej ruchliwej drodze. Z kolei w miejscach gdzie trzeba jeździć ulicą, bo nie ma ścieżek, ruch samochodowy zazwyczaj jest bardzo mały, a często praktycznie wcale go nie ma. Podczas dwudniowej wycieczki po wyspie Uznam wyprzedziło mnie może z kilkanaście aut 😉 Niemcy bardzo chętnie korzystają ze swojej rozbudowanej infrastruktury rowerowej, zwłaszcza nad morzem, gdzie przy każdym zejściu na plażę można zobaczyć dziesiątki, a nieraz i setki pozostawionych rowerów. Ruch w głębi wyspy jest zauważalnie dużo mniejszy, ale i tam można spotkać rowerzystów. Oprócz świetnych ścieżek rowerowych Niemcy zatroszczyli się również o sporą ilość ławek, na których podróżni mogą odpocząć i podziwiać okoliczne krajobrazy. I to nie tylko na głównych i popularnych trasach, ale też na kompletnych „zadupiach”. Za to należy im się duży plus 🙂 Takie ławki można spotkać w bardzo wielu miejscach na całej wyspie
Bornholm – jak to się stało, że wylądowaliśmy tam na długi weekend, nie wiem do teraz. Może to wyjątkowo niesprzyjające warunki pogodowe w pozostałej części kraju, może niechęć do Zakopianki w pierwszym tygodniu wakacji, a może po prostu poszukiwanie miejsca na odpoczynek w ciszy i spokoju. Własnie do tego wyspa nadaje się idealnie… pogodą trafiliśmy idealnie. Klasycznie dla regionu bałtyckiego, latem jest tu zimniej, zimą cieplej. Nie myślałem, że doczekam czasów, w których latem będziemy jeździli w zimne, aby odpocząć. Prognoza wyglądała dokładnie odwrotnie niż np. dla Tatry i 3 dnia odkryliśmy, że 0% opadów oznacza, że albo będzie padało, albo nie będzie. Jak zaczynało padać, prognoza natychmiastowo przestawiała się na 40% deszczu i gdy po chwili wychodziło słońce, wracała do poprzedniego mapie zaznaczyłem przejechaną przez nas trasę oraz (na zielono) szczególnie polecaną okolicę. Jak widać, wyspy zostało nad dość dużo, mimo zrobienia 250 unikalnych się zabrać ze sobą składaki, bo przecież wyspa mała, górki małe, nocleg mały, więc i pasuje taki rower zabrać. Na miejscu jednak nie ma problemu z wypożyczeniem w cenie około 30zł/dobę – wypożyczalnie są w każdym większym mieście, a szczególnie tych położonych blisko – co to jest?Bornholm to taka duńska wyspa, położona jakieś 100km od polskiego wybrzeża – rozmiarem nieco większa niż Warszawa, a liczbą ludności od Wilanowa. Cechą charakterystyczną, którą poznajemy już po pierwszym googlowaniu frazy „co zobaczyć” jest fakt, że nie ma tam niczego. To dobrze, do wyjazdu nie mamy czasu się odpowiednio przygotować. Decyzja o obraniu takiego kierunku zapada dzień wcześniej i jedziemy praktycznie w ciemno. Ostatecznie zaważył fakt, że w zupełnie losowym momencie, jakoś podczas rezerwowania noclegu pod Suwałkami, zwolniło się kilka miejsc na promie. Rzuciliśmy wszystko i postanowiliśmy się udać na (relatywnie) daleką naprawdę Bornholm to wielka łąka (tak miastowi mówią na pola uprawne, których nie potrafią zidentyfikować) otoczona – ile kosztuje?Promy pływają z Kołobrzegu i Świnoujścia. Ten pierwszy mamy trochę bliżej, ten drugi pływa w nieco lepsze miejsce, ale nie ma to znaczenia, bo pętla dookoła wyspy to jakieś 105km, więc i tak będziemy na rejs z Kołobrzegu kupujemy tutaj (wydaje się, że inne strony to pośrednicy). Cena? 160zł za osobę w jedną stronę +25zł za rower. Jest też opcja zapłacenia 210zł za dwie strony, jeśli wracamy tego samego dnia. Prom wypływa o 7 i dociera o w drogę powrotną wypływa o i dociera 4,5h później. Cztery i pół godziny na promie to Bornholmie nie wymyślono jeszcze wielkich hoteli i kompleksowych SPA, pełnych drogich pokoi z widokiem na morze. Są za to campingi, hostele i chatki. Camping to w sezonie koszt 200-350zł za dobę (dla 2-4 osób), miejsce campingowe trochę ponad 70-100zł za dobę, hotele 500-800zł (2 os), hostele gdzieś pomiędzy. Jeśli jedzie się większą ekipą, warto rozważyć wynajęcie całego domku. My decydujemy się na jedyną prawilną opcję – BECZKĘ, dostępną na tym campingu. Jest bardzo podobna do tej, w której spaliśmy w Bieszczadach, ale nieco bardziej luksusowa (jak na beczkę).Jak lamusy dopłacamy jeszcze ze 100zł za pościel na dwa dni oraz płacimy po ~3zł za każde 3 minuty ciepłego much is the fish?W sklepach jest drogo (chociaż istnieje Lidl i Netto), w knajpach jeszcze drożej. Hamburger to stówka, pizza 50zł, klasyczna kanapka ze śledziem (bardziej restauracyjna niż na wyspie Uznam) – 60zł. Generalnie raczej informacja dla ludzi żyjących w przeszłości: na wyspie nie ma kantoru. Jeśli chcecie wymienić pieniądze, pozostają tylko banki lub wypłacanie z co zobaczyć?Nie wiem ;-) Dla ułatwienia załączam mapkę poglądową. Bornholm to w zdecydowanej większości pola uprawne ze zbożami, do tego jeden większy fragment lasu z niewielką górką i asfalt dookoła wyspy. Dokładnie to samo, co na naszym wybrzeżu. Wyjątkiem jest północny-zachód, który wygląda jakby naszą Jurę Krakowsko-Częstochowską (o której pisałem niedawno), przenieść nad morze. Jest kilka plaż, jakieś klify, ładne domki, ale generalnie to samo co u nas. To jest odpowiedni moment, aby zadać sobie wyjątkowo trudne pytanie, które przez pierwsze kilka godzin spędzało nam sen z powiek (i to było dobre, bo w przeciwnym wypadku byśmy zasnęli):Po co tam jechać, skoro nie ma niczego?Najlepszym podsumowaniem wyspy jest:Bornholm jest sympatycznyBornholm składa się głównie z pól, ale też z niesamowicie dużej ilości idealnie równych asfaltów. Mimo rozmiarów wyspy, myślę że próba przejechania wszystkich to szosowe wyzwanie na kilka dni, choć nie wiem dlaczego ktoś miałby tego próbować. Trzeciego dnia kręcenia się po okolicy wpadaliśmy już w paranoję, że kręcimy się w kółko i być może już nigdy nie wydostaniemy się z asfaltu przecinającego pole. Z drugiej strony, przecież to wyspa i dokładnie tak co wyróżnia rejon na tle innych miejsc, to całkowita pustka. Ruch określiłbym jako marginalny na zdecydowanej większości dróg. To miejsce jest tak przyjazne każdemu typowi rowerzysty, że bardziej się nie da. Nic więc dziwnego, że spotkanie tutaj człowieka innego niż rowerzysta to nie lada wyzwanie. Ludzie przyjeżdżają tu z sakwami i/lub dziećmi (być może ci bez dzieci trzymają je po prostu w sakwach w ramach oszczędności) i jadą dookoła wyspy, nocując po drodze na jakimś campingu. 235km tras rowerowych imponuje, ale tak naprawdę nawet na normalnych ulicach ruch samochodowy jest mniejszy niż na naszych ścieżkach rowerowych (tzn. spotykamy mniej samochodów na ulicach tam, niż samochodów na ścieżkach rowerowych tutaj).Dodatkowo, wszystko jest tutaj bezstresowe (jeśli nie stresuje nas płacenie dużo). Do tego stopnia, że rowerów się nie przypina. Widok szosowego Treka pozostawionego gdzieś (na nóżce) przy parkingu sklepowym lub pod szlakiem nie jest niczym dziwnym. Doskonałe – świat w którym ludzie nie kradną rowerów musi być wspaniały. Podejrzewam, że nie kradną też wielu innych rzeczy, bo normalną rzeczą są tutaj stoiska z ziemniakami/miodem/rękodziełem wystawione przy drodze, wraz z puszką i informacją ile należy do niej wrzucić pieniędzy, jeśli zdecydujemy się na najbardziej idealne z idealnych miejsc do rodzinnej wycieczki na rower lub początków z szosą/trekkingiem/składakiem/sakwiarstwem. Mówiłem to samo już o Wyspie Uznam, prawda? Bornholm to poziom Państwu optymalną według mnie wycieczkę na Bornholm:Potencjalnie idealny plan wycieczki:1. Wyruszamy z Kołobrzegu o promem z nami wyrusza w drogę około 250 osób (i podobno prawie 200 rowerów). Bezpiecznym zapasem czasowym jest pojawienie się 30-40 minut przed wypłynięciem. My stawiamy się wcześniej, dzięki czemu zajmujemy ekskluzywne miejsca na najwyższym pokładzie. Po godzinie patrzenia w pusty horyzont, wdychania spalin i marznięcia na wietrze, postanawiamy się przenieść do pokłady dla plebsu, ten niestety jest cały zajęty, więc postanawiamy kontynuować naszą ekskluzywną postawę i śpimy na podłodze w korytarzu:2. Wysiadamy w NexøBardzo istotne, aby ustawić się przy wyjściu z promu około 30 minut przed dopłynięciem. Pozwala to patrzeć z pogardą na pozostałe 200 osób, które tłoczy się przy wyjściu dopiero 25 minut przed czasem. Z pokładu wychodzimy pierwsi i przyjmujemy pozę wygrywów… czekając aż obsługa poda nam rowery. Oczywiście, zgodnie z zasadą kolejek LIFO, ci którzy wchodzili pierwsi, rowery otrzymują rzecz, jaką należy zrobić w Nexø jest udanie się na śniadanie do Nexø Gammel Jemy śledziaŚledź z cebulą, szczypiorkiem, rzodkiewką i żółtkiem, podawany na chlebie nazywany jest Nexø Special i według internetu, zjedzenie go to najważniejsza rzecz, jaką należy zrobić na wyspie. Na googlach same oceny po 5-gwiazdek. Jako fanatycy śledzia w kanapce, potrafimy uzasadnić 1000km wycieczkę na Uznam tylko po to, aby zjeść bułkę za kilka euro…. ale tutaj wychodzimy zawiedzeni jak nigdy. Żaden śledź mnie nigdy w życiu nie zawiódł tak bardzo jak ten. Nam jednak nie ufajcie, skoro ludzie mówią, że jest super, to przecież musi być Ruszamy na zachód, bo tam musi być cywilizacjaDrogi są trzy:czerwona (trasa 10), czyli ta która okrąża wyspę i na którą my się decydujemy. Jest dramatycznie nudna i prawie zawsze pod wiatr (zazwyczaj wieje z zachodu), co dodatkowo uatrakcyjnia jazdę. Plusem jest fakt, że na południu znajdują się wszystkie najlepsze (jeśli lubisz piasek) plaże na wyspie i to właśnie obok nich się jedzie (chociaż ich nie widać). Nie ukrywam, że po kilkunastu kilometrach mamy bardzo czarne myśli i oboje obawiamy się, że nasz 3-dniowy pobyt ciągnął się będzie tygodniami. Pojawiają się u mnie w głowie różne myśli o tych wszystkich blogerach, którzy w internecie rozpływają się nad widokami. Powiedzmy sobie szczerze, widoki są podobne do tych, które zobaczyć można pod Łukowem albo nawet Garwolinem – łączenie ze zwierzętami. Jedyną różnicą jest widoczne od czasu do czasu morze w oddali. Mija wiele stresujących nas godzin zanim odkrywamy, że w Bornholmie chodzi o coś zupełnie (trasa 21), czyli przez pola, które będziemy oglądali jeszcze przez wiele godzin podczas tego wyjazdu, ale pozwala zobaczyć bizony w (trasa 22), czyli droga przez las (prawdopodobnie jedyny duży las na wyspie). Pozwala zdobyć najwyższe wzniesienie na wyspie, czyli Rytterknægten. Na wzniesieniu znajduje się darmowa wieża obserwacyjna, na którą warto wejść. Zawrotne 162 metry nad poziomem morza to zaledwie 8m niżej niż najwyższy szczyt w całym kraju, ale dzięki wieży, znajdujemy się podobno w najwyżej położonym punkcie kraju. Czuję się jak na Mazowszu. Istnieje też duża szansa na spotkanie autobusu z emerytowanymi Danii wszystko powyżej 100m uważa się za link do mapki (pdf) z tymi szlakami, bo nie wiem czyja to, a nie chcę Lody w RønneRønne to największe miasto na wyspie. Jeśli istnieje na świecie coś lepszego niż śledź, mogą to być tylko lody. Na ryneczku kupujemy dwa Bornholmer Softice, bo brzmi jak lód, a do tego tradycyjnie i lokalnie. Śmietankowo-truskawkowy z posypką słony karmel smakuje jak pianka z marketu, tylko bez chemicznego posmaku, ale za to zamoczona w cukrze. Za dwa duże (faktycznie duże) lody płacimy jakieś 50zł. Panda swojego wyrzuca, bo okazuje się, że w chemicznych piankach to jednak chemia była dobra. To jedne z gorszych lodów jakie jedliśmy od długiego czasu i mam ochotę wygooglać teraz każdego blogera, który je polecał i złożyć mu osobistą wizytę. Wyjazd jest praktycznie zrujnowany, bo skoro zarówno śledź, jak i lód zawiodły. Dodając do tego fakt przemieszczania się po drogach prowadzących przez tereny wyglądające jak copy-pasta, nabieramy coraz większego strachu co do celowości tego Nocleg w beczce w HasleSzybko przypominamy sobie jednak, że to wszystko nieprawda. Dalej jest bowiem clou programu i najlepsza rzecz świata, czyli nocowanie w beczce. Mieszkalne beczki na campingu Hasle Camping są chyba 4, plus jedna udająca jadalnię i jedna przerobiona na saunę i podobnie jak w Bieszczadach, są dnia spędzić możemy eksplorując wybrzeże, bo to właśnie w Hasle rozpoczyna się najlepsza część jest też to, że beczki postawione są jakieś 150 metrów od morza, więc zasypiamy przy miłym szumie dochodzącym zza niewielkiego między Hasle, a naprawdę dałoby się to wcisnąć w poprzedni dzień lub spędzić tutaj pół dnia i udać się na prom o ale według mnie warto dołożyć jeden dzień, aby spędzić go nie martwiąc się niczym. Tereny pomiędzy Hasle, a Allingle są bardzo dobre i gdyby cała wyspa tak wyglądała, określiłbym ją mianem sztosu…. ale nie wygląda. Generalnie to coś na wzór Jury z dostępem do morza. Jadąc terenowo-asfaltową drogą przy morzu (zdecydowanie lepszą niż asfaltowa, ciągnąca się nieco dalej), napotkamy po kolei na:6. Klasyczną, skandynawską ścieżkę przy morzuktóra kończy się w okolicach słynnej formacji skalnej Jons Kapel i przypomina nam nieco wyprawę do Norwegii. W gratisie dostajemy kawałek wcześniej krótki, ale sztywny podjazd zdecydowanie przekraczający 20%. Jons Kapel przegapiamy lub może omijamy celowo, widząc to, co czeka nas za Kamieniołom w VangKamieniołom w Vanga składa się z dróg będących marzeniem gravelowca (dopóki nie odkryje jak krótkie są to fragmenty), jeziorka, mostki oraz skalnej ściany, która wygląda jak mała wersja muru z Gry o Tron. Ludzie tu generalnie nie przyjeżdżają – bo po co, dzięki czemu jest całkiem przyjemnie. W wizycie towarzyszy nam ze sto tysięcy mew (może lekko przesadziłem), które widząc Pandę podrywają się do lotu i wydają odgłosy znane z przerw w podstawówce. Ruiny zamku HammershusZamek jak zamek… lub raczej to co z niego pozostało. Podobno największy w północnej Europie, ale ciężko ocenić, jako że bardziej go nie ma niż jest. Bez kozery powiem – największa atrakcja wyspy, podobno. Ruiny mijamy dwukrotnie – koło południa jest tu największe zgromadzenie turystów jakie widzieliśmy na wyspie (w normalnym kraju określilibyśmy to jednak na „prawie puste”), pod wieczór są praktycznie puste, a dzięki położeniu na zachodnim brzegu, wyglądają całkiem Teren dookoła jeziora OpalsøenOpalsøen to jeziorko do złudzenia przypominające krakowski Zakrzówek… tylko ludzi mniej. Połączenie kilku jezior, skał, lasu oraz znajdującego się za górką morza sprawia, że warto porzucić na jakiś czas rower i udać się na spacer szlakiem otaczającym ten niewielki półwysep. Z rowerem jest to niewykonalne, ale już wcześniej wspomniałem, raczej nie powinniście się o niego martwić, nawet jeśli pozostanie nieprzypięty na Allinge RøgeriJedna, by rządzić wszystkimi. Gdybym miał wybrać jedną, jedyną rzecz, dla której warto odwiedzić Bornholm, to właśnie wędzarnia w Allinge, czyli Nordbornholms Rogeri. Wędzarnie na wyspie łatwo poznać, mają ogromne kominy, lecz ta jest specjalna. Słowo klucz: zawrotne 110zł od osoby (plus napoje) dostajemy parę sztućców i nieograniczony dostęp do: śledzia na sto sposobów, łososia na sto sposobów, zup rybnych, kalmarów, tuńczyków, krewetek, makreli, kulek rybnych, kurczaka, dodatków jak chleb, frytki, warzywa, sałatki i wiele innych rzeczy, których nie umiem zidentyfikować. Jakby tego było mało, na deser dowolna ilość lodów – zarówno kulkowych (do wyboru kilkanaście smaków) oraz włoskich wraz z posypkami i polewami. Każda z tych rzeczy jest tak świeża i tak dobra, że stawia to pod znakiem zapytania każdego poprzedniego śledzia, tuńczyka czy łososia, którego kupowałem w ale nie mogę o tym pisać dalej, ani wdawać się w szczegóły, bo robi mi się przykro. Nie twierdzę, że jest to najlepsza rzecz, którą można zjeść na wyspie (pewnie odpowiednio podane i skomponowane w kuchni danie będzie lepsze), lecz jeśli nie jesteś stałym gościem restauracji, a na Bornholmie chciałbym spróbować tzw. przekrojowego creme de la creme, to to jest według mnie właśnie to tego było mało, samo miasteczko, w którym położona jest wędzarnia, jest jednym z najładniejszych na wyspie. W ogóle północna część wyspy jest jakaś na obłożenie stolików pod koniec dnia, warto zarezerwować sobie miejsce wcześniej, jeśli planujemy udać się tam na Powrót do beczki i dzień jeżdżenia po losowych polach w oczekiwaniu na promTrzeci dzień jest odpowiedni, aby zwiedzić wnętrze wyspy i przekonać się, że po pierwsze, nie ma tam absolutnie niczego, a po drugie, wszystko wygląda zupełnie tak samo. Nasz dzień kończy się nieco wcześniej niż planujemy, przez co nie widzimy tak dużo pól, jak byśmy chcieli, gdyż:Bornholm – najbezpieczniejsze miejsce największych zagrożeń na Bonhomie mógłbym wymienić: uderzenie piłeczką golfową w głowę, zderzenie z owcą, śmierć z przejedzenia, bankructwo, depresję popowrotową, śmierć z nudów…Jeździliśmy w życiu po różnych dziwnych miejscach, robiliśmy też różne dziwne rzeczy. Takie jeżdżenie składakiem po marokańskich Górach Atlas tudzież po Dolinie Śmierci brzmi dość niecodziennie. Bornholm to całkowicie przeciwna skrajność. Jest tak bezpiecznie, że nie wyobrażam sobie, co można byłoby zrobić, aby było bezpieczniej. I tak, jak większość wypadków zdarza się podobno w domu, tak i tutaj pokonała nas się jakaś przygodaByło to jakoś tak: miejscowość Bølshavn – idealnie czysta, sterylna prawie, tak jak większość tutejszych miasteczek. Asfalt idealny, pobocze szerokie i innego koloru, ruch praktycznie zerowy, niewielki zjazd – wygląda to jak mokry sen łupnięcie, obracam się, rower leży jakoś przy chodniku, a Pandy nie ma. W głowie kilka teorii: może ufo, może coś głupiego pomyślałem dmuchając świeczki na torcie w urodziny, a może w końcu ze mną nie wytrzymała. Cofam się, rozpoczynam oględziny miejsca i kilka metrów od roweru dostrzegam pęknięte i poszlifowane okularki. Dziwne sprawa rzekłby doktor Watson. Patrzę w żywopłot obok, a tam jakaś dziwna dziura – myślę: ultras jakiś sobie nocuje. Dopiero po chwili dostrzegam pojawiający się, pęknięty, zielony kask. To Panda próbuje wygramolić się z rowu, co dzięki różom w nim rosnącym, nie jest zbyt proste. Początkowe oględziny mówią o stracie łokcia, kolana, biodra i wielu innych, mniej lub bardziej losowych tego standardowy zestaw na śmietnik, czyli: kask, okulary, pedał, chwyty i tak dalej… Apteki Bornholm ma ze 4, z czego 2 otwarte po godzinie 13 w sobotę i obie niestety w zupełnie innym kierunki niż zdarzenia są dwie i żadna nie wyjaśnia, jak to się stało, że prowadząca rower znalazła się kilka metrów od niego, leżąc w krzakach, skierowana w kierunku (a dokładniej to zwrocie) przeciwnym do jazdy. Panda twierdzi, że gdzieś się zapatrzyła i wjechała pod niewielkim kątem w krawężnik, ja jestem praktycznie pewny, że po prostu zasnęła, bo trzeci dzień tutaj to już prawdziwy hardcore dla zmysłów… być może ten wypadek był po prostu celowy, bo brak jakichkolwiek bodźców zaczął w którym mówię czy warto, a Ty dalej nie że Bornholm super i że warto, ale nie jestem pewny. Widokowo jest w większości dokładnie tak samo, jak na polskim wybrzeżu, tyle że jednak dużo przyjemniej, bo nie ma samochodów, pijanych wariatów, masy turystów i w ogóle cisza i tego szukasz, nie będziesz zawiedziony. Bornholm to rowerowa, turystyczna sielanka i jeśli nie szukasz przeokrutnych sztosow, tylko chcesz sobie po prostu pojeździć po niewymagającym terenie lub wciągnąć w ten rodzaj rekreacji swoich nierowerowych znajomych, to to jest WŁAŚNIE TO chyba, że na campingu trafisz akurat na wycieczkę miłych panów, którzy o poranku budzą Cię miłym krzykiem: „Staszek, jebnij dwie wody na herbatkę!” lub „Ty wiesz ile tu ku*wa fajki kosztują?!”, albo na tego śmieszka na promie, który podchodzi do Twojej dziewczyny, z której powolnie sączy się krew i w ramach zagajania rozmowy rzuca: „no i po co się było tak wypier*lać?”. Wtedy człowieka też taka krew zalewa, tylko od środka…Za Bornholmem zaczynam tęsknić już pierwszego dnia w Warszawie. Jadę sobie swoim składaczkiem, wioząc kilogramowego u-locka (bo jak przypnę 0,5kg i napiszę o tym w internecie to mi ludzie odpowiedzą, że sam się prosiłem o kradzież) i widzę jak na skrzyżowaniu Tamki z Topiel klną na siebie kierowca, który nie stanął na zielonej strzałce i kolarz, który jechał ulicą obok ścieżki rowerowej. Na to wszystko patrzy z uśmiechem wielka Roksana Węgiel, która wybrała Play. Bo tak… poza brakiem wielkich hoteli i nerwów na ulicach, na Bornholmie nie ma też wszędobylskich reklam oraz porozrzucanych wszędzie samochodów. To miejsce, które przywraca wiarę w ludzi i po raz kolejny każe się zastanowić, dlaczego skręciliśmy z naszą cywilizacją w złym panu, który napisze w komentarzu, że we wpisie są składaki, więc gardzi i nie będzie tego czytał, polecamy wycieczkę do pięknej, kaszubskiej miejscowości:*zdjęcia dronowe zostały wykonane zgodnie z prawem. Przed wyjazdem wypełniłem online’owy test wiedzy o duńskim prawie dronowym, zarejestrowałe drona i otrzymałem Drone Awareness Accreditation od Danish Transport, Construction and Housing Authority – zajęło to z pół godziny.
trasy rowerowe na wyspie uznam